Być może pamiętacie, mój ostatni wpis miał miejsce po pierwszym dniu pracy i Urodzinkach Majeczki. No właśnie i od prawie 3 tygodni moje życie biegnie w takim tempie, że wieczorem po 18-tej jestem już z Mają w łóżku i smacznie chrapię. A wszystko dlatego, że wstajemy teraz o 5 rano i tak po kolei:
5:00 - pobudka i podanie Mai EUTHYROX 25 (na niedoczynność tarczycy),
-mycie się, ubieranie, przygotowanie Mai plecaka z drugim śniadaniem do szkoły,
6:00 - tabletki przeciwpadaczkowe Mai ze śniadankiem dla Niej,
- teraz ja mam czas na ranną kawusie, Maja 15 minut na bajeczkę na MiniMini.
6:30-45 - wyjazd do szkoły.
7:00 - Maja zostaje w szkolnej świetlicy( którą uwielbia!!!), ja 10 minut później muszę wyruszyć do pracy.
8:00-15;00 - pracuję.
16:00-30,- odbiór Majeczki ze świetlicy szkolnej.
17:00- w końcu jesteśmy w domu. Maja wygłodniała jak wilk, w kurtce pędzi do kuchni. Ja też nawet nie zdejmując butów podgrzewam Jej obiad przygotowany poprzedniego wieczoru lub w weekend.
17:30 - Po wizycie w WC( długiej, gdyż Maja przeważnie w szkole nie zrobi kupki, ze względu na potrzebę rozbierania się do tej czynności do naga), czas na kąpiel i czasem uda nam się jeszcze przed spaniem odrobić zadaną pracę domową. Jeśli zmęczenie wygrywa, to praca domowa zostaje przełożona na rano, zamiast oglądania bajeczek po 6-tej.
18:30 - kolejna porcja tabletek i kolacja, po której obie jesteśmy już tak wykończone, że marzymy tylko i wyłącznie o ciepłym łóżeczku i kołysankach - utulankach.
Jak sami widzicie, mało zachwycający tryb życia. Mam jednak nadzieję, że organizm szybko się przyzwyczai i po miesiącu będzie już całkiem inaczej. Swoje robi też wiecznie zmieniająca się pogoda, która daje się we znaki nawet najbardziej odpornym na skoki ciśnienia.
Na zabawę i wygłupy pozostają nam soboty i niedziele.O tym co robiłyśmy w poprzednią, w następnym poście.
Na cały weekend życzę wszystkim mnóstwa uśmiechu. Maja zaczęła swój weekend wczoraj niezłą głupawką.