Wszystko zapowiadało się wspaniale. Maja była bardzo zainteresowana trasą do Kościoła, ucieszyła się, kiedy zatrzymałyśmy się przed wejściem. Nawet powiedziała:" jesteśmy na miejscu, jaki piękny Kościół".Wchodziła powoli, jakby z obawą.
Przy wejściu dostrzegła portret Papieża Jana Pawła II-ucieszyła sie na Jego widok i powiedziała;" dzień dobry Papieżu, jestem Maja".
Nie chciała usiaść w żadnej ławce, ani na końcu, ani na początku. Za to po usłyszeniu dźwięku organów, chciała tańczyć. Pilnie też rozglądała się za Babcią i Dziadkiem, chociaż nic nie wiedziała o tym, że mają być. Obserwowała każdego wchodzącego do Kościoła i mówiła " to nie jest babcia i to też nie jest babcia,czekamy dalej".
Potem było już tylko gorzej. .Ma swoją wersję modlitwy:" Ojcze
nasz,któryś jest w Niebie,bądź wola Twoja,Przyjdź do króla,chleba naszego daj
nam dzisiaj i kotleciki i ziemniaki(!!!!????)i wódź pokoszenie."
To był
jedyny humorystyczny akcent naszej obecności na mszy św. Cały czas gadała (
niezbyt cicho zresztą) o nietoperzu, co zjadł kwiatek ( były takie kwiaty na
stropie, które z zaciekawieniem oglądała) i o śwince, co jest głodna. A kiedy zobaczyła Dziadków, cały kościół się
dowiedział, że "jest Babcia!!!!"i że "pojedziemy do domu i Dziadek nakarmi
Majeczkę".
I nie chciała klękać, a zaraz potem mówiła "śpiewajmy wszyscy razem" i
po każdej pieśni mówiła "BRAWO!!!!".
Nie byłam w stanie zapanować nad
Nią. Ludzie raz po raz obracali sie w naszym kierunku, co strasznie stresowało
mojego Tatę. W końcu stwierdził zdenerwowany, że bierze Maję i poczeka z Nią w
samochodzie. Na to my z Mamą, że Maja musi się przyzwyczaić i następnym razem
będzie lepiej....
W rezultacie wyszliśmy z Kościoła przed końcem mszy, bo
Maja koniecznie chciała iść do ołtarza przedstawić się królowi( tak mówi na
księdza:))), a powstrzymywana zaczęła się wyślizgiwać z moich rąk i krzyczeć.....
NO
I CO ZROBISZ, JAK NIC NIE ZROBISZ???( powiedzenie mojego Brata Krzyśka).
Muszę
chodzić z Mają na msze dla dzieci, może w końcu kiedys będzie lepiej i nie
będziemy bombardowane ludzkimi spojrzeniami pełnymi dezaprobaty.....
niedziela, 1 lipca 2012
Przed wyjściem do Kościoła....
Tak, jak pisałam już w poprzednim(pierwszym tu poście), poszłam spoać grubo po ółnocy i trudno było mi wstać rano.
Na dworze burza i deszcz, a my wybieramy się na 12-tą do Kościoła, wktórym Maja była chrzczona 6 lat temu.Będą też moi Rodzice, gdzieś z tyłu, by Maja Ich nie widziała.
Trochę się boję Jej zachowania podczas mszy św. i jestem ciekawa jak się zachowa.Dlatego pojedziemy 15 minut przed mszą, by się oswoiła.
Napiszę o tym wieczorem lub popołudniu, podczas drzemki Pszczółki.
Pierwszy wpis:)
Zaraz północ, a ja jeszcze tworzę moje nowe dzieło-bloga o Majeczce. Zainspirowała mnie Bogusia swoim blogiem "Autyzm dzień po dniu",, w którym opisuje Józia. Nie wiem czy będę codziennie opisywać przygody Pszczółki, ale z pewnością tak często, jak czas i możliwości na to pozwolą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)