czwartek, 5 lipca 2012

Śmiechoterapia:)

"Nasze Złotko"-jak Maja nazywa nasze złote Seicento,  jest świadkiem wielu ciekawych rozmów i pełne śmiechu od samego rana.
 Dosłownie, bo kto widział nas rano w drodze do przedszkola, ten z pewnością potwierdzi.
Śmiejemy się, kiedy ja celowo pomylę jakiś wierszyk np."Pan kotek był...gruby i leżał ....na plaży i przyszedł pan kominiarz, co się pan tak smaży?????"( moja twórczość).
-Nie mamo, był chory, a nie gruby hahahaha!!!!!!!!!!!!!!!!
I tu już zaczynamy się chichrać na cały głos  robiąc śmieszne miny.
Zauważyłam ,że udało nam się rozśmieszyć wielu ponuraków czekających  w naszym sąsiedztwie na zmianę sygnalizacji albo osoby z autobusu stojącego na sąsiednim pasie. Najpierw zawsze jest zdziwienie idące w zaciekawienie, aż wreszcie uśmiech zakwita na twarzach.
 Bardzo lubimy nasze wycieczki samochodowe. Jak się nie śmiejemy, to obowiązkowo śpiewamy piosenki włoskie z płyty CIAO ITALIA. Obie jesteśmy wielbicielkami tego języka, Maja nawet w wieku 4 lat nauczyła się liczyć do 10 po włosku. Zupełnie nie wiem jak i kiedy. Jeszcze po polsku wtedy dobrze nie liczyła, taką mam poliglotkę:)

 Śmiechoterapia towarzyszyła nam dziś rano w drodze do przychodni, gdy okazało się, że syropki nie skutkują i oprócz kaszlu jest straszny katar, który kilka razy w nocy próbował udusić Pszczółkę moją.
Rozbawiona do łez Maja wkroczyła dziarsko do przychodni i oznajmiła, że kaszel-straszel jest chory, po czym ochoczo pokazała brzuch do badania stetoskopem.
-Pani doktor zrobi halo halo brzuszku?- dopytywała się.
Bez problemu dała osłuchać też plecki.
Gorzej było z gardłem, bo po dotknięciu języka zawsze ma odruch wymiotny.
 Ale się starała, nie na darmo ćwiczyłyśmy całą drogę.
Oczywiście upomniała się o nagrodę ( naklejki i pierścionek). Zadowoliła się kolorowanką i po eleganckim pożegnaniu ruszyła szukać naszego złotka.

Resztę dnia spędziłyśmy bardzo twórczo. Najpierw na placu zabaw z koleżanką i Jej pociechami, a potem razem gotowałyśmy obiad, w czym Maja zawsze lubi uczestniczyć.
Po Jej pomocy kuchnia nie wygląda zbyt ciekawie, szczególnie gdy robimy kotlety schabowe lub mielone( Mai ulubione zresztą), ale kto by się tam martwił bułką tartą na podłodze czy śladami jajka spływającego po froncie szafki?????  Wszak chęci się liczą, prawda?

Radość wielką miałyśmy ze znalezienia na YOU TUBE wierszyka "Polak mały" w wykonaniu Lulka ze strony www.Lulek.tv.
Maja zna wierszyk na pamięć (oprócz 4 ostatnich wersów), co jest zasługą Babci Eli.
Po weekendowych wizytach  u Dziadków na wsi, oprócz wieści co robiła ze wszystkimi zwierzętami( o nich w kolejnym poście), wraca zawsze z nowymi umiejętnościami:
  • pokazania na globusie wszystkich kontynentów,
  • pokazania gdzie leży Polska,
  • gdzie jest Grenlandia, a gdzie Antarktyda,
  • jak zbudowane jest oko,
  • czaego narządem jest nos, a czego ucho lub oko.
Nie wiem w jaki sposób Mamie udaje się Ją tak szybko tego nauczyć. Faktem jest to, że  trzeba odpowiednio zadać Mai pytanie, by dostać konkretna odpowiedź. Na zasadzie:
- Maju czego narządem jest oko?
- Wzroku!!!!-krzyczy uradowana .

Pytałam Mamę o to, ale mają przede mną jakieś swoje tajemnice i wiem tylko tyle, że:
  •  nauka odbywa się wieczorową porą,
  •   w łóżku po przytulankach i wyznaniach miłosnych, 
  • przed pójściem spać.
Dzisiaj wymęczona katarem i kaszlem, nie chciała się uczyć, ale bardzo ucieszył Ją sposób przeganiania kaszlu, który stosujemy ładnych parę lat, czyli oklepywanie plecków, do którego wymyśliłam rymowankę:
Stuku puku Panie żuku,
stuku puku czarny kruku,
stuku puku mój koniku,
 stuku puku fiku miku.
Dzięki rymowance( którą muszę co chwila powtarzać), czynność oklepywania nie dłuży się i jest przyjemna tak dla Mai jak dla mnie. Może komuś się przyda.
A jakie są Wasze rytuały wieczorne?