środa, 11 grudnia 2013

Mikołaj żywy czy martwy?.......

Oto jest pytanie.......Ja bym wolała żywego- niechby jeszcze był przystojny:).., ale nie Maja........Skąd takie dylematy??? Ano poszłyśmy sobie w Mikołajkowy  weekend na zimowy spacer. Nasypało śniegu po kolana, wiatr ucichł, a drzewa pięknie okryły się śnieżnym puchem:)

 Spacer był pretekstem, by dotrzeć do centrum handlowego "Aura", gdzie przez weekend można było spotkać "prawdziwego" Mikołaja z reniferami i zrobić sobie z nimi zdjęcie. Wspomniałam o tym Mai dzień wcześniej, ale zamiast radości był płacz, ze nie mamy w domu jeszcze choinki, "a Mikołaj Mamo jest, jak choinka stoi pięknie ubrana".
Tak więc następnego dnia ani słowem o Mikołaju nie powiedziałam. "Aura" jest dla Mai miejscem atrakcyjnym ze względu na to, że może w niej pojeździć na ruchomych schodach- w górę i w dół i tak ze sto razy....I podczas któregoś kolejnego wjazdu na górę Pszczółka dostrzegła św. Mikołaja
- Mamo!!!Tam jest święty Mikołaj, pędzimy do niego-wołała rozemocjonowana i już zaraz byłyśmy przy zaimprowizowanej krainie Dziadka Mroza.
Krótka chwila na obserwacje i już za moment uściski i wyznania miłości do Mikołaja.
-Mamo, Maja kocha Mikołaja, jest taki milutki i grzeczny!!!- pokrzykiwała tuląc Świętego:)
 - Wiesz Mikołaju, mam na imię Maja, a to Monika-Mamusia, masz prezencik dla Mamusi?- zagadywała, a ja czułam taką radość i dumę, że tak ładnie mówi, co jeszcze nie tak dawno pozostawało marzeniem....I to, że pomyślała o prezenciku dla mnie, o sobie nie wspominając -Moja Kochana!!!
- Mamo, ten Mikołaj się nie rusza, jest martwy.Nie martw się Mikołaju, Maja kocha!!- mówiła to do mnie, to do Mikołaja, a ja nadziwić się nie mogłam, że martwy i zmartwiony, to dla Mai to samo:)
Za chwilę pożegnała Mikołaja, bo zauważyła Bałwanka, z którym też pogawędziła w podobnym tonie, a nawet powiedziała gdzie mieszka.
-Bałwanek nie jest martwy, jest happy, uśmiecha się do Majeczki- ucieszyła się Pszczółka, a za chwilę mówiła do bałwanka.
- Jesteś taki grubiutki Bałwanku i miły, Maja kocha!!!!- moja Dziewczynka nie szczędzi nikomu Miłości:)
Zaraz po Bałwanku gorącymi słowami zostały potraktowane renifery.


 - Mamo, a teraz przywitaj się z panem, jest taki cienki i dłuuugi, powiedz dzień dobry Mamo- dostałam polecenie, ale zanim zdążyłam zrobić krok w kierunku tego szczupłego i wysokiego pana, już była przy nim Maja.
-Mamo, ten pan robi baczność i spocznij, jest sportowy, o tak- pokazywała zanim opowiedziała panu ciekawe rzeczy:)
- Panu, Maja ma trzech chłopaków- Piotruś, Adrian i Maciuś-Piotruś kocha Majeczkę o tak- i przytuliła pana:)
.
 Czekacie pewnie na tego żywego i martwego Mikołaja Kochani, co? O martwym już było słów kilka, po drodze do żywego jeszcze tylko kolorowa zabawka. Bardzo fajna, bo.......się nie ruszała!!!Niechby tylko ktoś ją właczył, od razu strach w oczach Mai i krzyk, że chce zejść.
I w końcu już na zewnątrz "Aury" prawdziwa atrakcja - Święty Mikołaj, żywy i gadający, milczące, ale za to ruszające się renifery i co? Atrakcja, ale nie dla Mai...Najpierw obserwowała renifery i Świętego z daleka i już, już miała podejść, ale kiedy Mikołaj odezwał się -hoho dziewczynko, chcesz zdjęcie z Mikołajem?- już Mai nie było....
Kombinowała, podchodziła i cofała się. I wszystko było OK, dopóki Mikołąj nie zwracał na Nią uwagi.
- Proszę zabrać stąd to dziecko, niepotrzebnie zajmuje innym kolejkę- słyszałm od stojących za mną rodziców i opiekunów innych dzieci, które też chciały mieć zdjęcie z Mikołajem.
- Proszę państwa, Córka ma autyzm-bardzo chciałaby, ale boi się, musi się przemóc, jakby pokonać autyzm w sobie i podejdzie, tylko nie mogę Jej do tego zmusić teraz, bo efekt będzie odwrotny- to Ona musi zdecydować.
I co? Ludzie pootwierali buzie, twarze i oczy nagle im jakoś tak złagodniały i okazało się, że wcale się aż tak bardzo nie spieszą, mają czas, poczekają....
Podeszłam do Mikołaja, przytuliłam się do niego, żeby Maja zobaczyła, że nie ma się czego bać, a jednocześnie szepnęłam Świętemu, żeby kompletnie się nie odzywał i jakby ignorował Maję, wtedy Ona sama podejdzie. I tak się stało. Majpierw nieufnie, powoli, a potem nawet się uśmiechała i przytulała.
Żywy Mikołaj nie usłyszał od Mai absolutnie nic, oprócz przytulenia i uśmiechu nie zaszczyciła go ani jednym  słowem. Za to po wyjściu z jego sań od razu zaczeła biec  w stronę odwiedzonego wcześniej Świętego krzycząc:
- Maja chce do tego Mikołaja co nie mówi i się nie rusza!!!