piątek, 28 listopada 2014

Szlag mnie trafi zaraz....

Sprzed chwili dosłownie. Muszę, bo się uduszę :(

- Mamo, dokąd jedziesz?- zapytała Maja kiedy odprowadziłam Ją do szkoły na 9:45.
- Do domku Kochanie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie Mamo, jedziesz do pracy- poprawiła mnie.
- No proszę, na świadczeniu na dziecko, a dorabiamy sobie, niech się MOPS o tym dowie...- usłyszałam nagle za plecami głos jednej z mam uczniów placówki, do której uczęszcza Maja.
Pani była taka dumna z siebie, że mnie "przyłapała" na łamaniu prawa........
Całe szczęście, że moje zaskoczenie było tak wielkie, że zapowietrzyło mnie na moment, bo usłyszałaby co myślę o takich ludziach!!!! Nie chciało mi się tłumaczyć, że gdybym próbowała utwierdzać Maję, że jadę do domu, to chciałaby jechać ze mną, pomimo całej radości jaką daje Jej szkoła. Tym bardziej, że "dziś piąteczek- czeka Babunia i Dziadeczek" i już od wyjścia z domu dopytywała się, czy Babunia po nas jedzie.....A jak przeczytałam Jej, że na obiad są szałtanosy( sama nie wiem co to jest, po obrazku domyślam się, że jakieś pierogi) , usłyszałam- Mamo bez szału, będą kotleciki :)
 Już mi trochę lepiej jak to z siebie wyrzuciłam, ale takie właśnie sytuacje zniechęcają mnie do pisania bloga, bo później bywam rozliczana z mojego wolnego czasu. I nie daj Boże, żebym była szczęśliwa, bo pewnie mam jakieś zyski z tego, że mam niepełnosprawne dziecko!!! 
Pewnie powinnam przybrać szaty żałobne, chodzić z tłustymi włosami, gruba, zaniedbana i nieszczęśliwa...
Po ostatnim zdjęciu na Facebooku, gdzie podzieliłam się ze znajomymi swoją radością z biegania i efektami jakie dało, też dostało mi się konkretnie...Od razu wyceniono skórzane buty i spodnie....Buty fakt skórzane, mam je od wesela najmłodszego Brata, czyli lata, a spodnie skajowe i w dodatku prezent. Pozory mylą i warto czasem pomyśleć zanim się kogoś oceni.
Za ładnie wyglądam kurcze,a mam zamiar jeszcze ładniej i wtedy to dopiero będzie.
 Zawożę Maję do szkoły nowszym autem i też to kogoś boli, ale to, że auto jest mojej Bratowej, a  nie moje- to już  nikogo nie interesuje. Nie sądziłam, że  zazdrość , że mam taką cudowną Rodzinę  i wspaniałych ludzi wokół siebie, dzięki którym jestem szczęśliwa może być dla kogoś solą w oku...
Już nawet nie chcę myśleć jakie komentarze posypią się przy rozliczaniu 1%....Marzę o maratonie w Barcelonie lub Rzymie( Moja kochana Italia) i też chyba nie powinnam się tym dzielić z nikim, bo to przecież taki luksus.
 Dlaczego nikt nie pomyśli o tym, że My- rodzice niepełnosprawnych dzieciaczków potrzebujemy czasem takiej odskoczni, żeby nie zwariować?
No fakt, potrzebne są na takie luksusy pieniążki, które przecież możemy, ba! nawet powinniśmy wydać na nasze dzieci, ale taki wyjazd może być przecież prezentem na święta, urodziny, imieniny. Czy MY już nie mamy prawa do niczego? 
 Nie zgadzam się z takim podejściem i mam zamiar być szczęśliwa, bo mam cudowną Córeczkę, która zasługuje na szczęśliwą Mamę,która będzie  Ją wspierać tak jak mnie wspiera moja kochana
Rodzina mimo, że mam już 38 lat i wcale nie wymagam takiej uwagi jak Maja być może będzie wymagała.
 No koniec jeszcze o tym, że cały czas pamiętam o napisaniu dalszej części bajki, ale okres między urodzeniem się Mai, a diagnozą jest nadal dla ,mnie nie do przejścia. To czas w którym miałam tyle planów, które Autyzm wkrótce miał częściowo odebrać......