sobota, 7 marca 2015

Odchudzanie Pszczółki :)

- Pani Moniko, jak jeszcze raz zobaczę u Mai na drugie śniadanie Monte albo Smakiję, to się rozpłaczę - takimi słowami powitała mnie po feriach zimowych wychowawczyni Mai.
- Pani Aniu, ale ta Smakija była do szkoły jako druga tura śniadania, no wie Pani, żeby nie zjadła Maja wszystkiego na jeden raz- wyjaśniałam.
- To co było w pierwszej turze Pani Moniko i o której?- dopytywała P. Ania.
- No jak zwykle Monte z Depakiną na padaczkę, o 7 rano, a teraz jest 9, wiec chyba dobrze?- odparłam pewna, że dobrze robię.
- Niech mi Pani powie, czy to Monte musi być do tej Depakiny, z czym innym nie da rady podać?- dyskusja nabierała tempa, a wszystkiemu przysłuchiwała się Maja, wyraźnie zadowolona ze swojego śniadania.
- P.Aniu to są takie granulki, które muszą się  do czegoś przykleić- tłumaczyłam zawzięcie.
-  Mnie się wydaje, ze można wsypać do buzi, albo na łyżce z wodą, ale widzę, że w tej kwestii nie przekonam Pani, co w takim razie Maja je po powrocie ze szkoły do domu?
- W domu jesteśmy przeważnie o 16-tej i je wtedy obiado-kolację, no przecież od obiadu w szkole od 12-tej jest już głodna- byłam z siebie wyraźnie dumna udzielając tej odpowiedzi, bo przecież będąc w domu na Świadczeniu Pielęgnacyjnym na Maję powinnam w tym czasie uprać, ugotować, posprzątać, zrobić zakupy- COŚ ROBIĆ.
- Rany Boskie P. Moniko, czy Pani je dwa obiady?- P. Ania była mniej dumna z mojej odpowiedzi, o czym się przekonałam już za chwilę.
- No nie, ale...........- i tu zabrakło mi już argumentów.
- Czy Pani chce, żeby za kilka lat Maja oprócz Autyzmu, Padaczki i Tarczycy miała jeszcze raka!!!!???? To niech sobie teraz Pani wyobrazi, że jak tak dalej będzie to przyjdzie taka 120-kilogramowa Majeczka ze szkoły, wrzaśnie o drugi obiad i zamknie się w pokoju, by się oddawać innym przyjemnościom, a Pani wtedy już nic nie będzie mogła zrobić!!!Przecież Maja nie je prawie wcale warzyw, mało owoców, a musi mieć błonnik!!!!!! Majka ma tak rozepchany żołądek, że pomieści naprawdę dużo, a poza tym proszę pamiętać, że nasze dzieciaczki przeważnie nie znają ograniczeń i zjedzą do ostatniego okruszka- zwyczajnie jedzenie sprawia im przyjemność. Chyba nie chce Pani, żeby była, gryba, chora i nieszczęśliwa!!!!!!!! - P.Ania dokładnie wiedziała jak mną wstrząsnąć, bo taka wizja skutecznie mnie przeraziła, a raka to kto jak kto, ale członkowie naszej Rodziny boją się jak diabli- obciążenie genetyczne.
Maja przysłuchiwała się wszystkiemu robiąc takie kosmiczne miny, że szok!!! Kiwała głową, zatykała uszy i widać było, że baaardzo nie podoba jej się to co słyszy. 

Całą drogę do domu myślałam o tej rozmowie.W głowie miałam taki mętlik, wiedziałam też, że wpadłam w pułapkę wybiórczości pokarmowej Mai i utknęłam w niej na dobre. Maja jadła niewiele rzeczy( rosół, kotlety, jajko smażone, parówki, ziemniaki gotowane lub w postaci frytek lub placków ziemniaczanych, żadnych sosów, śliskich rzeczy). Łatwo było pójść i kupić Monte lub Smakiję niż patrzeć na odruchy wymiotne proponowanych dań.... Przypomniałam sobie ostatnie ważenie Mai do bilansu trzecioklasisty, które też mi się nie podobało ( 37,5 kg przy 135 cm wzrostu) i z rozpędu zajechałam do sklepu kupić wagę kuchenną.


12.01.15r.- Zabawa Karnawałowa w szkole i 1 dzień zdrowego odżywiania.Waga 37,1 kg., wzrost 135cm.


Pierwsze co zrobiła Maja po powrocie do domu było oczywiście otworzenie lodówki i szybki przegląd.
- Mamo, Monte jest trujące, trzeba wyrzucić do kosza, do organiczne- zaskoczyła mnie tym kompletnie. Nie sądziłam, ze tak dobrze zrozumie poranną rozmowę. Za chwilę dostałam też sms od P. Ani, że Maja zajadła kanapkę z sałatą i ogórkiem........
Po wyrzuceniu Monte do kosza(do którego Maja zaglądała kilka razy do wieczora) przyszła pora na zaprezentowanie nowych produktów, które będzie teraz jadła i o dziwo nie było odruchów wymiotnych jak jeszcze nie tak dawno. 
Największym zdziwieniem było jednak przyjęcie Depakiny w granulkach z sokiem. Tak, wiem Mamo, że leki tylko z wodą, ale sok Kubuś na początek i tak lepszy od Monte :)
Pierwsze dni na zupełnie innej niż dotąd diecie były ciężkie, ale po tygodniu nastąpił przełom- Maja spokojnie potrafiła już czekać na porę posiłku- stopniowo wydłużaną do  3 godzin od ostatniego. 
W szkole zaczęła zjadać prawie całe obiady ( do tej pory podziubała i czekała na obiadek w domku- Mamusi przecież najlepszy :)
Je więcej owoców ( najczęściej jabłko i banan), próbuje warzyw :)
Zdarzają się dni, że Maja śpi z galaretkami albo przyprawą do kotletów mielonych chcąc mieć je jutro na obiad, ale powoli wszystko się normuje. Monte na dobre zniknęło z naszego menu, Maja widząc je ostatnio w gazetce jakiegoś sklepu, przyniosła czarny marker i przekreśliła ze słowami, że "to trujące i niezdrowe, nie wolno Mamusiu, zapamiętaj!!!"
Galaretki robimy dla Mamusi( Maja nauczyła sie w Pracowni Gospodarstwa domowego i lubi się chwalić nowymi umiejętnościami), a kotlety robimy razem w weekendy.
Dzisiejsze ważenie wprawiło mnie w zachwyt i natchnęło do pisania- mamy 35,9 kg po 3 tygodniach od zmiany diety, czyli 1,2 kg mniej :) W tym czasie było bardzo mało ruchu, bo Maja 2 tygodnie spędziła w łóżku lecząc paskudną infekcję gardła. Ale nie ma tego złego, bo miałam całkowitą kontrolę nad tym co i o której zjada. W tym czasie żołądek się troszkę skurczył i teraz już tylko czekamy na cieplejsze dni, by zacząć biegać lub uskuteczniać razem  dłuuugie spacery :)