czwartek, 24 października 2013

Jesień czyli POCZĄTEK...

Jesień zawsze nastrajała mnie melancholią. Od kiedy tylko pamiętam ta pora roku była dla mnie okresem wielkich zmian, a czasem życiowych rewolucji.
Począwszy od pierwszego okresu, pierwszego Chłopaka, pierwszej operacji( tej lekkiej usuwającej wyrostek robaczkowy w 1986 roku i tej poważnej w 1995 roku na otwartym mózgu), poprzez wprowadzenie się do swojego pierwszego własnego mieszkania w 2004. Najważniejszym  jednak wydarzeniem, również związanym z jesienią było pojawienie się na świecie Majeczki:). Była przeze mnie bardzo wyczekiwana, mimo, że Jej tata nieoczekiwanie w 11 tygodniu ciąży zniknął z naszego życia i wszyscy, którzy dłużej mnie znają wiedzą jak bardzo przeżyłam ten fakt.
Jesień 2005 roku była piękna i ciepła, a słoneczko 10 października przygrzewało tak mocno, że porozbierało ludzi do krótkich rękawków:)
Od 9-tej rano byłam przygotowywana do cięcia cesarskiego( wskazanie po przebytej operacji mózgu), a już o 11:15 Maja głośnym krzykiem oznajmiła swoje pojawienie się.
- Mamy ją, to dziewczynka!!!- usłyszałam wzruszony głos Mamy, stojącej tuż przy mnie i mocno trzymającej mnie za rękę.
- Śliczna dziewczynka, gratulujemy!!!-dodała położna i za moment mogłam już zobaczyć moją Królewnę.
- Ojej, jaka podobna do cioci Czesi (siostra mojego Tatusia)- wykrztusiłam wzruszona i zaskoczona, że moje dzieciątko jest takie chudziutkie i zupełnie inne niż sobie Ją wyobrażałam.
No bo niby skąd miałam wiedzieć, że noworodki nie przypominają od razu po urodzeniu tych okrąglutkich bobasków z reklam?. W ciąży sporo przytyłam i byłam pewna, że nie 3,2 kg, ale przynajmniej z 4 kg będzie ważyła moja Pierworodna:) Ale i tak była CUDNA!!!!!W trakcie gdy mnie przewożono na salę ogólną, Mama już była przy Mai, co uwieczniła na poniższym zdjęciu.
A już za chwilkę miałam MÓJ CUD u siebie i napatrzeć się na Nią nie mogłam:) Maja tymczasem spała sobie w najlepsze za nic mając to całe zamieszanie wokół Niej:)
Nie obudziła się ani w objęciach zachwyconej Babci Eli, ani podczas odwiedzin dumnego Wujka Piotrka(przyszłego Ojca Chrzestnego).,Taki sobie ŚPIOSZEK, a co!!!!!!
Równie małe zainteresowanie wykazała kilka dni później podczas odwiedzin Dziadka Mariana i Wujka Krzysia- taka z niej była mała spryciarka. Dopiero położona na łóżku rozglądała się ciekawie dookoła swoimi pięknymi wielkimi oczkami:)

Jesienią rok później zauważyłam, że Moja Dziewczynka nie rozwija się tak jak Jej rówieśnicy, a po kolejnym roku byłam już poważnie zaniepokojona, że albo z Nią albo ze mną jest "coś nie tak"...Zauważyłam, że wielu rodziców tak określa swój niepokój o rozwój dziecka na tym wczesnym etapie, kiedy jeszcze przez myśl nie przechodzi prawdziwy powód takiego stanu rzeczy...
Wtedy też popadłam w straszliwą depresję o wszystko obwiniając siebie("jestem złą matką", "nie potrafię Mai nauczyć najprostszych rzeczy", "nadałam Jej brzydkie imię, skoro nawet na nie nie reaguje", "lepiej, żeby mnie nie było, skoro ma mieć taką beznadziejną matkę"........ itp, itd).
Kolejnej jesieni, kiedy Maja poszła do "normalnego" przedszkola  dowiedziałam się, że to AUTYZM....
W kolejnych postach napiszę o rozwoju Mai rok po roku, diagnozie i jak doszło do tego, że dziś o swojej Córeczce myślę:
Z AUTYZMEM JEJ DO TWARZY:)