czwartek, 26 grudnia 2013

Ach te Święta:)

Nasze Święta  zaczęły się już 20 grudnia, od razu po lekcjach. Piątek jest od dawna ulubionym dniem tygodnia Pszczółki, bo od razu po lekcjach jedzie do Dziadków. Ten był jednak szczególny, bo oznaczał wyjazd do Dziadków na Święta:)
- Dziadku, ty idź po choinkę, Maja będzie ubierała, z Mamusią- wydawała polecenia Pszczółka- a ty Babciu idź do kuchni gotować.

- Mumuniu, jaka piękna choinka- zachwycała się dotykając bombek i świecidełek- i zrobimy prezenty dla Mikołaja.
No cóż, my czekamy na prezenty od Mikołaja, a  Maja na samego Mikołaja i jeszcze chce go obdarować- Moja słodka Dziewczynka:).
Wydawało mi się, że skoro do Wigilii 4 dni, to  emocje zostaną trochę stłumione, będzie spokojnie, rodzinnie i w ogóle...
Jak bardzo się myliłam, okazało się już w Wigilijny poranek, kiedy od rana Maja czekała już tylko na Alusię( córeczkę mojego najmłodszego Brata Krzysia), którą nazywa swoją siostrzyczką.
Dłuuuugo musiała na nią czekać, ponieważ Ala najpierw była na Wigilii u drugich Dziadków,  do nas dotarła dopiero przed 19-tą. Przed kolacją i przyjazdem Brata z rodziną  jeszcze jakoś udawało się powstrzymać Pszczółkowe emocje na wodzy, nawet bez problemu przebierałyśmy się dwukrotnie i dopieszczałyśmy choinkę, a kiedy już trudno było, ratował nas komputer i ulubione piosenki na You Tube
To co się działo potem,  to aż trudno opisać. Najpierw wybuch radości, gdy w drzwiach pojawiła się Ala, niesiona na rękach Krzysia. Niestety nie odwzajemniała euforii Majeczki, gdyż została wyrwana z drzemki w która zapadła w trakcie podróży. Zwyczajnie musiała dojść do siebie, czego Pszczółka zrozumieć nie umiała, co dodatkowo pogłębiło jej frustrację. Życzeniom przy dzieleniu się opłatkiem towarzyszył więc przerażający krzyk Mai, która nie rozumiała dlaczego dzielimy się tym czymś i jeszcze przytulamy i całujemy.
- Zostaw Dziadka, nie dotykaj Mamusi!!!!!!!!- i tak dalej.......
Nie lepiej było, kiedy już zasiedliśmy do jedzenia potraw wigilijnych, które z perspektywy Mai wydawały się jakąś trucizną chyba, bo wołała:
- Nie jedz ryby, nie wolno jeść grecji( ryby po grecku).Ja chcę rosołek i kotleciki Babciuuuuu!!!!!!- krzyczało moje Dziewczę...
Jedyną potrawą wigilijną jaką spróbowała była kapusta z grzybami, co przy jej wybiórczości pokarmowej było i tak wielkim sukcesem.
Ala płakała, bo nie rozumiała zachowania Mai, Maja płakała bo Ala płacze......No horror......
Sytuacja została opanowana dopiero kiedy Wujkowie poszli szukać Świętego Mikołaja:)
 Mikołaj został przywitany entuzjastycznie, Wujek Piotruś nie został w nim rozpoznany, więc ten punkt programu się udał:).
Prezenty ucieszyły Maję- oprócz jednego, który w opakowaniu wydał Jej się jakimś groźnym urządzeniem. Były to słuchawki, z którymi teraz się nie rozstaje słuchając muzyki na komputerze:)
Dalsza część wieczoru upłynęła już w spokojniejszym tonie, a nawet były momenty, w trakcie których omal nie pękłam ze śmiechu, a dotyczyły tekstów kolęd, które Maja śpiewała po swojemu, czyli: "PAŁA na wysokości, PAŁA na wysokości", " A Panna czysta PORONIŁA Syna", " Anioł Pański sam zaprosił te DZIWY...", "BLORIA, BLORIA i ENSEX IN DEEO"...
Spać z wrażenia Maja nie mogła i w objęcia Morfeusza udała się dobrze po północy...
Śniadanie dnia następnego już spokojniejsze, a nawet zaskoczenie, bo pojawiła się nowa rzecz, którą Maja zjadła i mimo, że nie należała do zdrowych( ciasto tzw. "cycki murzynki"), to i tak jakiś krok naprzód w naszych zmaganiach jedzeniowych....


 Wczorajszy wieczór to już spokój, zadowolenie i powrót do szeroko pojętej normalności. Maja kocha Siostrzyczkę, ale widok Babci i Dziadka, którzy przytulają Alusię już nie jest taki fajny, trudno zrozumieć, że Babcią i Dziadkiem trzeba się dzielić. I dlaczego Dziadkowie mają być wspólni, skoro Mama jest tylko Majeczki???
Jeśli miałabym pokusić się o podsumowanie Świąt i wyciągnięcie wniosków, to pierwszym podstawowym błędem moim było przyjechanie kilka dni wcześniej i w następnym roku zrobimy to z pewnością w dzień Wigilii z samego rana, co zaoszczędzi Mai takiego długiego oczekiwania, bo z cierpliwością to u Niej baaardzo kiepsko, o czym niemądra mama Monika jakoś dziwnym trafem nie pamiętała tego roku i potem zdziwiona bardzo, że takie a nie inne zachowanie...Mama sama do najcierpliwszych nie należy, więc tym bardziej powinna była przewidzieć pewne sytuacje.....
Zdarza się Pszczółkowej |Mamie zapominać o Autyzmie, ale ten wredny nie daje tak łatwo o sobie zapomnieć, ale pozostaje mieć nadzieje, że w następne Święta będzie lepiej, czego sobie, Mai i naszym  Bliskim życzę, dziękując jednocześnie, że DALI RADĘ:)
A WAM moi Drodzy CZYTELNICY życzę ZAWSZE rodzinnych, wesołych, pogodnych, radosnych i pięknych Świąt pachnących choinką i Miłością. Wielu głębokich przeżyć, wewnętrznego spokoju i wytrwałości oraz wszelkiej pomyślności na każdy dzień.