czwartek, 11 października 2012

Mam 7 lat:)

-Mamusiu, ty masz sto lat?- zapytała Maja po obudzeniu się.
- Nie Kochanie, ja mam 36 lat.- odparłam.
- A Maja ma dziś sto lat - urodzinki!!!! - usłyszałam chwilę potem. Zanim położyła się spać poprzedniego wieczora, upewniała się czy przyjdą na urodzinki goście.
- Sto lat Kochanie z okazji Urodzinek! Dziś kończysz 7 lat:) - całując i przytulając składałam życzenia.
- A jutro będę miała 8 i 100.- nie dawała za wygraną moja śliczna solenizantka. Liczby i czas to dla Mai pojęcia względne. To samo dotyczy pieniędzy. Nie mają dla Niej żadnej wartości. Kiedy 2 dni przed Urodzinami dostała od Cioci Basi i Cioci Janki w prezencie banknot i 2 czekoladki, rzuciła ten pierwszy  na ziemię i uradowana krzyczała trzymając czekoladę:
- Czekolada-prezencik,DZIĘKUJĘ!!!!!
Nawet mała naklejka jest dla Mai dużym prezentem.  JAKŻE MNIE TO CIESZY!!!!!!!
UWAGA, zaraz zdmuchnę to!!!!
ŁADNY TORCIK:)
Zdmuchnęłam:) UDAŁO SIĘ!!!

   Od rana Pszczółce towarzyszyło dużo emocji. Tego dnia w szkole odbywało się ŚLUBOWANIE PIERWSZAKÓW. Dumnie niosła na wieszaku swój strój galowy do samochodu i najchętniej pożegnałaby mnie już przed drzwiami szkoły. Uprzedziłam Ją, że w tym ważnym momencie będzie Jej towarzyszyła Babcia Ela, bo mamusia jedzie do pracy( tak się akurat dziwnie złożyło, że tego jednego dnia ja po 7 latach wracałam do pracy, a Maja miała Urodzinki i Ślubowanie). Źle czułam się z tym, że nie mogę być z Królewną Moją w takim ważnym momencie, ale Los najwidoczniej tak właśnie  zdecydował , by akurat w tym  szczególnym dniu przeciąć nam pępowinę.....
 O Ślubowaniu w następnym poście, kiedy zgramy zdjęcia:)



czwartek, 4 października 2012

Celebrytka......

- No i z czego się tak pani cieszy, co? - usłyszałam wracając z Mają ze szkoły.
- Słucham panią - zatrzymałam się koło starszej pani, obserwującej nas dłuższą chwilę na placu zabaw.
- I co chcecie zyskać tymi znaczkami, znów państwo naciągać chcecie? - odpowiedziała nieznajoma.
O czym ona do mnie mówi? - próbowałam szybko pozbierać myśli.
- Proszę panią, my nikogo nie chcemy na nic naciągać! Nie chcemy żadnych pieniędzy, tylko ZROZUMIENIA - odrzekłam najspokojniej i najgrzeczniej jak potrafiłam w tej sytuacji.
- Jakiego zrozumienia chcecie, przecież na pierwszy rzut oka widać, że dziecko zdrowe, a pani na nieszczęśliwą też nie wygląda. Jak kto ma chore dziecko, to z nim w domu siedzi, a nie ludziom w nos się śmieje!!!!- wyrzuciła z siebie kobietka.
- Przepraszam panią, ale muszę dogonić moją Córkę, zaraz wpadnie pod samochód - rzuciłam w biegu, widząc jak Maja niebezpiecznie szybko zbliża się do znajdującej się pod domem ulicy. Zdążyłam Ją złapać w ostatniej chwili. Do głowy mi nie przyszło, że staruszka znajdzie mnie , by kontynuować rozmowę. 
- Tak, ja panią to widziałam w telewizji i w gazecie też z dzieciakiem była. Jak ta Wiśniewska od Madzi, celebrytko chce zostać ( babci nie chodziło bynajmniej o Mandarynę, tylko o morderczynię z Sosnowca!!!!!!). Może ludzie będą nosić znaczek "jestem debilem"???!!!!!!!!!!- powiedziała co wiedziała.
Zamurowało mnie w jednej chwili, co ma jedno do drugiego i o co tak naprawdę tej pani chodzi? Byłyśmy już pod drzwiami domu, a ona szła za nami jak cień.
- Na razie paniu, Maja pożegna - zawołała Maja zamykając staruszce drzwi przed nosem.
Co za bezczelność!!!!!!! Porównywać mnie do morderczyni z Sosnowca!!!! I dlaczego zostałam tak zaatakowana? Bo  nie siedzę w domu i nie rozpaczam, że mam niepełnosprawne dziecko? Że obie jesteśmy wesołe? To źle? Że mam odwagę mówić o tym co jest niewygodne, zamiast zamiatać problem pod dywan?
Dlaczego ludziom przeszkadza to, że ktoś sobie radzi i jest pogodny mimo, że na pozór nie ma ku temu powodu?
Brak słów, po prostu brak słów!!!!!!!!
Przepraszam za chaos w tym tekście, ale staruszka tak mnie zbulwersowała, że do chwili obecnej nie mogę uwierzyć, że taka sytuacja miała miejsce.
A tak swoją drogą, to owa pani chyba powinna sobie sprawić znaczek o który zapytała w ostatnim zdaniu. "jestem d....em". Wtedy łatwiej byłoby mi ją zrozumieć.
Taka oczytana babeczka, to pewnie się jutro wkurzy, jak znów zobaczy w gazecie artykuł o naszej kampanii  o Autyzmie i   być może uśmiechnięte zdjęcie Mai.
 Już teraz dedykuję nasze uśmiechy owej pani, może uśmiech wywoła uśmiech?



wtorek, 2 października 2012

Moje propozycje haseł na koszulki lub znaczki dla bliskich dzieci z Autyzmem.

1. Nie zarażę Cię Autyzmem, ale mogę optymizmem:)
2. Zaprzyjaźnij się z Autystą, uśmiechniętym optymistą:)

3. Z poradnika optymisty - zrozumienie dla Autysty:)

4. Świat Autyzmu- piękny świat:)

5. Zrozumienie dla Autyzmu nie wymaga altruizmu:)


6. TAK dla Autyzmu:

7. Nie wyleczy z egoizmu uprzedzenie do Autyzmu:)

Małymi kroczkami do......

   Od początku roku szkolnego wiedziałam, że Maja w najbliższym czasie będzie objęta Terapią metodą Tomatisa. Cieszyłam się, bo pokładam w niej wielkie nadzieje. Nie spodziewałam się żadnych przeszkód w jej przeprowadzeniu, ponieważ słuchanie muzyki, również poważnej należy do ulubionych form spędzaniu czasu Pszczółki.
Aż tu nagle taka wiadomość: "MAJA NIE CHCE ZAŁOŻYĆ SŁUCHAWEK, BOI SIĘ ICH, KRZYCZY. JEŚLI DO ŚRODY NIE UDA SIĘ JEJ PRZEKONAĆ, BĘDZIEMY MUSIAŁY PRZEŁOŻYĆ TERAPIĘ NA NASTĘPNY SEMESTR LUB ZA ROK".
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Co  robić? Najpierw poprosiłam Panią Anetę o zrobienie mi kilku zdjęć w tych słuchawkach, w sali w której będzie odbywała się terapia. Może jak Maja zobaczy mnie w nich, to przestanie sie bać i zechce je założyć? A jak nie zechce? Mało czasu!!!! Co robić, jeśli to nie przekona Mai? Już wiem!!! Kupię Jej takie same słuchawki i trzeba będzie się znów uciec do małego podstępu.....
    W czasie drogi powrotnej ze szkoły śpiewałyśmy głośno ulubioną kołysankę Mai "Ta Dorotka ta malusia....".
- Mamo, włączysz Mai laptopek i Dorotkę, potańczymy razem? - dopytywała sie Majeczka.
- No pewnie Córciu, że włączę, ale będzie zabawa!!!!! !- odpowiedziałam z przesadną lekkością i radością.
Mój plan ma szanse na powodzenie- pomyślałam.Musi się udać, musi!
W czasie gdy Maja w domu myła ręce przed obiadem, ja już siedziałam ze słuchawkami na uszach przed laptopem i słuchałam " Dorotki..." jednocześnie oglądając  na YouTube Kołysanki
-Mamo, Mamo, nic nie słychać!!!!!!!- Zdezorientowana Maja stała koło mnie i patrzyła jak przytupuję nogą w rytm muzyki.
- Ale piękna kołysanka, Majeczko, słyszysz?- pytałam z głupia frant, przecież wiadomo było, że nie słyszy.
Marszczyła brwi coraz bardziej zezłoszczona i aż widać było jak myśli.
- Mamo, teraz ja, daj Mai słuchawki!!!!!!!!- usłyszałam to na co właśnie czekałam. HURRA!!!!!
- Nie Rybko, Mamusia chce teraz słuchać Dorotkę przez śliczne słuchawki, zobacz jakie są piękne i duże:):):)- powiedziałam, żeby mogła poczuć jak bardzo chce tych słuchawek a njie może jeszcze mieć.
- Oddaj Mai. Teraz ja chcę Dorotkę - krzyczała.
- Dobrze Kochanie, spokojna cicha buzia. Jak kołysanka się skończy, to Ty posłuchasz, dobrze?
- Najpierw ja , a później ty?- dopytywała.
- Tak, własnie tak Słoneczko - odpowiedziałam. No przecież nie będę Jej w tej chwili uświadamiać, że powinna powiedzieć " najpierw ty, a później ja?".Tym bardziej, że niemal byłam pewna, że chodziło Jej o to, bym powiedziała  to co chce usłyszeć, czyli, że zaraz posłucha swojej ulubionej " Dorotki":)


A potem przez całe półtorej godziny słuchała ulubionej muzyki.
- No Mamusiu, kolejny raz udało Ci się!- pomyślałam z radością.















 Tak małymi kroczkami - od niepewności do uśmiechu i ............  słuchawki OSWOJONE:):)


poniedziałek, 1 października 2012

Zagubiony Autyzm.....

- Mamooooo, Mamoo znajdź TO!!!!!!!!!- wołała Maja ze swego pokoju.
Zdziwiłam się, bo przecież kwadrans temu położyłam Ją spać. Rano o 8-ej mamy być na komisji lekarskiej.
- Mamoooooo, zgubiłam!!!!!!!! - coraz głośniej i żałośniej krzyczała Pszczółka.
- Co zgubiłaś Kochanie,dlaczego nie śpisz? -zapytałam ciekawa, czego tak bardzo poszukuje.
- Znajdź TO Mamo!!!! - nie ustępowała wyrzucając ubrania z szafy.
- Rybko, ale co? Co zgubiłaś?
- Maja zgubiła mój autyzm!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - pożaliła się, a ja omal nie przewróciłam się z wrażenia. Gdyby tak można było go zgubić.......Eh.......
- O jest, znalazł się!!!!! Mój autyzm jest niebieski jak niebo i uśmiecha się!!!!!!- krzyczała uradowana trzymając bluzę z przypiętym do niej znaczkiem.
- Przypnij Majeczce autyzm, idziemy spać- dodała słodko, a mi łzy zakręciły się w oczach.
 MOJA KOCHANA DZIEWCZYNKA Z AUTYZMEM NIEBIESKIM JAK NIEBO:):):)


Musiałam podzielić się tym z Wami na DOBRANOC

Maja w ZOO

-Mamo, czy jutro jest sobota?- dopytywała się  już od środy Maja.
-Nie Myszko, jutro jest czwartek. - odpowiadałam.
- Ja chcę sobotę i mnówstwo( wypowiedź oryginalna) zwierzątek!!!! - niecierpliwiła się.
- Mnóstwo Córciu, mówi się mnóstwo, powtórz.
-Mnówstwo zwierzątek, jak ty ładnie mówisz Maju- chwaliła samą siebie.
No dobrze, poprawianie Jej teraz i tak nie ma sensu, pomyślałam. Kiedy jest taka podekscytowana i tak nie zwraca uwagi na to co "po drodze" do celu.
 "Mnówstwo" w Jej ustach brzmi tak emocjonalnie i uroczo, że za każdym razem uśmiecham się pod nosem, ale z uporem maniaka poprawiam wierząc, że za którymś razem powie poprawnie.
- Mamusiu, Maja będzie jeździć na malutkim słoniu!!!!!- emocjonowało  się moje Dziewczę.
-  Kochanie słoń jest ogromny i nie można na nim jeździć.
- tak, ma ogromną trąbę i pokocham miłego lewka i jeszcze wielbłąda, Maja kocha małpę!!!!!! - wyliczała kolejne zwierzątka, nie zwracając zupełnie uwagi na chaotyczność swej wypowiedzi.
   Z Mają tak już jest. Ma tyle myśli w swojej ślicznej główce, że wyrzuca je z siebie jak z automatu. Czasem wychodzą z tego naprawdę fajne rzeczy. Ale wróćmy do ZOO.
W przeddzień wyjazdu poszła spać już po 17-tej mając pewnie w zamyśle, że jak szybciej zaśnie, to szybciej znajdzie się w Gdańsku, albo przynajmniej w autobusie mającym nas tam zawieźć. W  rezultacie tego wstała już o 5-tej nad ranem, w chwili kiedy smażyłam Jej ulubione kotleciki na drogę.
-Hurra Mamusiu, już wyspałam,  Maja jedzie będzie do ZOO!!!!!!!!!- krzyczała już od progu swojego pokoiku.
-Witaj Słonko, niedługo jedziemy, ale teraz połóż się jeszcze i poczekaj aż zadzwoni budzik..-poprosiłam mając nadzieję na Jej półgodzinną drzemkę, spokojne wypicie kawy i spakowanie rzeczy na drogę.
O dziwo, spełniła moją prośbę i wstała dopiero na znany sobie dźwięk alarmu.
   Droga do Gdańska minęła wesoło w towarzystwie zaprzyjaźnionych dzieci i opiekunów ze Stowarzyszenia do którego należymy.
 Dopiero na miejscu przypomniałam sobie o Autyzmie mojego Dziecka, kiedy to nie mogąc doczekać się na wejście do kolejki mającej obwieźć nas po ZOO, dała popis swoim umiejętnościom  wokalnym (czyt. krzyczała wniebogłosy: " ja, ja, ja chcę wejść do pociągu" ) i przepychała się miedzy stojącymi przed nami osobami, próbując je wręcz  staranować.
I wtedy na pomoc przyszedł nam znaczek naszej kampanii "Mam Autyzm".
Ciężko było, ale już zaraz ciufcia ruszy i zobaczę mnówstwo zwierzątek!!!!














...Już, już miały paść z ust obcych tak dobrze znane nam uwagi, gdy rzut oka na znaczek zaoszczędzał nam tego.
Osoby, które dostrzegały znaczek już w trakcie swojej wypowiedzi, zawsze przepraszały. Niesamowite!!!!!! Ile stresu zaoszczędziło to Mai, mi i osobom nam towarzyszącym!!!!!!
Był też pewien pan, który widząc znaczek podszedł, by zapytać co to jest autyzm. Po moim wyjaśnieniu powiedział, że to co robimy jest bardzo ważne, bo trzeba uświadamiać społeczeństwo i uczyć tolerancji, tak jak w krajach skandynawskich.
Daj buzi Majeczce:)
 -Mamusiu, leniwy konik-nie chce jechać i jest taki gładziutki!!!!!!!

Cała kolejka dla mnie:)

Szczęśliwa:)