poniedziałek, 27 maja 2013

Dzień Mamy z Mają i Arką Noego.

Niecierpliwość Mai od rana dawała o sobie znać. Czasem nie wiem czy lepiej uprzedzać Ją o pewnych wydarzeniach, czy też lepiej iść "na żywioł" i powiadomić w momencie wychodzenia z domu...
W ramach świętowania tego dnia nie dała mi zapomnieć o tym, że jestem mamą i zarządziła pobudkę o 5-tej rano.
-Mamo wstawaj, już jest rano i są urodzinki!!!- podekscytowana szarpała mnie za ramię. Dzień Matki, czy urodzinki, dla Mai to to samo, święto to święto.
-Mamusiu, już jest dzień, wstawaj!!!!- kolejne popędzanie, tym razem szarpanie zastąpiły pocałunki. Wiedziałam, że w następnej kolejności będzie otwieranie powiek i wkładanie paluszków do nosa i uszu, a gdyby i to nie zadziałało to otwieranie ust.
Twarda byłam i jednocześnie ciekawa co wymyśli, by mnie obudzić.
-Mamusiu, wstawaj kawka, Dziadek niesie!!!!- usłyszałam coś czego trudno było mi już odmówić.
Dzielnie przygotowywała z Dziadkiem kawę dla mnie i dla Mamy. Biegła przed Nim i otwierając drzwi dumnie zapowiedziała :
-Uwaga, niespodzianka dla Babci i dla Mamusi!!!!!!!
Uwielbiamy z Mamą te wspólne picie kawy w wielkim łóżku Rodziców!!!!!Maja też dostaje kawę w filiżance-tyle, że inkę. Ale oczywiście cwaniara po wypiciu swojej poprosiła jak zwykle  o "mały łyczek dla Majeczki, po kolei od Dziadka, Babci i ode mnie.
Po zjedzeniu wcześniejszego obiadu,Tata odwiózł mnie z Mają do Olsztyna, gdzie o 130- tej wyjeżdżałyśmy ze Stowarzyszeniem "Strzał w 10" na koncert Arki Noego do Ełku.
Zanim to jednak nastąpiło nie obyło się bez kłopotów w postaci krzyków  Mai.
Najpierw zaskoczyło Ją to, że autobus nie stoi w tym miejscu co zwykle( czyli podczas ostatnich wyjazdów), ponieważ w tym czasie odbywały się tam targi ogrodnicze.
Jak już dotarłyśmy do niego, zaczęła płakać, że nie ma "braciszków" i cioci Marty, czyli dwóch zaprzyjaźnionych Chłopców i Ich Mamy. Gdy w końcu dotarli, okazało się, że nie możemy jeszcze ruszać, bo w korku( Marsz Rodziny) utknęli inni uczestnicy naszej wycieczki...
-Dlaczego nie jedziemy Mamo, czy autobus jest zepsuty?????- krzyczała wniebogłosy Maja.
-Nie jest popsuty, tylko czekamy na innych, jak dotrą to pojedziemy Kochania- byłam już zmęczona tymi wrzaskami, wiec wyszłyśmy na dwór poczekać na trawie. Myślałam, że będzie lepiej, a pojawił się następny dramat wg. Mai, czyli że skoro wyszłyśmy, to nie pojedziemy w ogóle na koncert. Masz ci babo placek......
-Maja nie chce na koncert, wracamy do domuuuu!!!!!!!!!!!!- rozpaczało moje Dziecię próbując mnie zaszantażować. Och jak byłam wdzięczna innym, że nie zwracali mi wtedy uwagi i nie dawali Mai " mądrych" rad:)
Maja pierwszy raz miała być na koncercie( z uwagi na tłumy nigdy jej nie zabierałam, ponieważ bałam się Jej reakcji, krzyków i ludzkim komentarzy i spojrzeń typu "po co pani tu przyszła, niech pani zabierze to dziecko bo przeszkadza") 
Myślę, że nie bardzo wiedziała co to jest ten "koncert", więc całą drogę wierciła się i niecierpliwiła. A nade wszystko chciała kierować autobusem.
-Mamo, Maja będę kierować tym wielkim kierownicem- co chwila oznajmiała mi zafascynowana dużą kierownicą autobusu. To dopiero byśmy pojechali....pewnie prosto nad morze, w ulubione miejsce Pszczółki:)
W oczekiwaniu na rozpoczęcie koncertu bacznie obserwowała strojenie instrumentów i próby mikrofonów.
Co chwilę zapowiadała:
-Maja też będzie śpiewała i grała, idę do talentów!!!!!

Mamo, ja idę tam, uwielbiam tańczyć!!- pokrzykiwała moja Pszczółka co chwila wstając i siadając z ławki. Utrzymanie Jej na miejscu udało mi się przez pierwsze 3 kawałki, potem skapitulowałam i pomyślałam, że pod sceną są przecież inne dzieci i Maja będzie się tam fajnie bawić. Nie wiem jak to się stało, że Maja nagle znalazła się na scenie, to był ułamek sekundy:) O dziwo, została na niej bardzo miło powitana i nie opuściła jej do ostatniego taktu.Zresztą zobaczcie sami jak szalała i wygłupiała się.Dostała nawet swój mikrofon, ale szybko odkryła, że nie jest włączony i próbowała przejąć mikrofon śpiewającej obok Dziewczynki. Jej harce na scenie Pan Robert w którymś momencie tak komentował:
-Maju, masz swój mikrofon, jak będziesz zabierała dziewczynce to chyba wezwiemy ochronę:)
-Tak, hurraa!!!!- nie zraziła się tym wcale Maja  wywołując śmiech i brawa publiczności.
-Ooo, widzę Maja, że ty bardziej znalazłabyś się na koncertach Luxtorpedy niż tutaj- zakończył żartem i przeszedł do następnego utworu.
Po skończonym koncercie moja zmęczona, lecz jakże  szczęśliwa Artystka niezwłocznie chciała wrócić do autobusu, gdyż najzwyczajniej na świecie zgłodniała. A nic nie smakuje tak dobrze jak kotleciki Babci Eli:)

To był świetny koncert, udany dzień  dzień i nowe doświadczenie. Z pewnością wybierzemy się na następny koncert Arki Noego!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Próbowałam zamieścić filmik z tych szaleństw powyższych,ale na razie bezskutecznie. Jak tylko mi się uda to go wstawię.