środa, 8 maja 2013

Miało być lepiej, a tymczasem........

Poniedziałek po długim weekendzie.
Do szkoły Pszczółka wybierała się przeszczęśliwa, że już nareszcie spotka swoich kolegów i panie: Anię i Dorotkę. Przed "buziakiem na do zobaczenia" upewniała się czy jadę do pracy czy do domku ugotować obiadek. Uspokojona, że w domku będzie czekał na nią pyszny obiadek, po którym pójdziemy na plac zabaw, pobiegła do świetlicy, skąd  za chwilę miała pójść na pierwsze zajęcia.
Dziwnie było wracać do domu bez pośpiechu, po drodze robiąc przemyślane zakupy i potem przyrządzać świeży obiad. 
Do szkoły pojechałam po Maję autobusem  i w Placówce byłam już 15 minut po lekcjach.Wydawało mi się, że wywołam ogromną radość w Mai  tak szybkim przybyciem, tymczasem............
-Mamo, ja zostaję, a ty idź się uczyć. Maja będzie się bawiła z koleżankami w świetlicy- oto co usłyszałam zamiast okrzyków radości.
No tak, chce się pobawić z koleżankami, bo w klasie ma samych chłopaków, to zrozumiałe- wytłumaczyłam sobie.
- Słoneczko, chodź pojedziemy do domku autobusem, zjemy obiadek i pójdziemy się bawić na plac zabaw- zachęcałam.
-Nie chcę autobusem, nie chcę obiadu, chcę plac zabaw!!!!- krzyczała Maja, co zupełnie zbiło mnie z tropu. 
I znów zapomniałam o autyzmie i o tym, że nie powinnam podawać tak wielu informacji naraz. A o placu zabaw powinna się Maja dowiedzieć po zjedzeniu obiadu.......
Po drodze do autobusu zaliczyłyśmy jeszcze kilkakrotne bunty z siadaniem po turecku na chodniku i płaczem. Pomocne okazało się ignorowanie tego i kontrolowane oddalanie się od Mai.
 W którymś momencie usłyszałam:
- Mamo, już uspokoiłam, poczekasz?
- Chodź Kochanie, autobus już czeka i obiadek- odetchnęłam przedwcześnie. bo zaraz pojawił się następny problem:
- Nie będzie obiadu!!!!- krzyczała Maja.
- Nie chcesz obiadku, nie jesteś głodna?- dopytywałam, bo zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji.
- Nie będzie obiadu?- ni to pytała ni upewniała się Maja.
- Jak nie jesteś głodna, to nie będzie.-odpowiedziałam i okazało się, że znów źle....
-Nie będzie obiadu?- rozpaczało moje Dziecko jakby stale chodziła głodna, a brak obiadu był u nas na porządku dziennym.
Poczułam się zagubiona i jedyną reakcją było chwycenie Mai za rączkę i poinformowanie, że jedziemy do domku i  jak dalej będzie płakała, to nie będę się do Niej odzywać  w tym czasie. POMOGŁO:)
W domu spryciula od razu zauważyła:
- Nie ma bałagan Mamusiu!!!Chcę obiadek, pachnie:)
Ileż radości mogą sprawić takie oczywistości:)
Po przykładnym zjedzeniu obiadu oczywiście poszłyśmy na plac zabaw "koło Eli i Józi"( jak mawia na Józia Budnego) i spędziłyśmy tam czas do wieczora. Maja była tym razem wyjątkowo obleganą koleżanką, a wszystko za sprawą namiotu-igloo, parasola przeciwsłonecznego i maty do opalania oraz piłki, które zabrałam tym razem ze sobą. Do tej pory Maja podbierała innym dzieciom zabawki, teraz one chciały bawić się z Nią. Podchodziły i pytały; a jak masz na imię, ja mam na imię Martynka, Weronika, Karola......". 
Nie miałam aparatu ze sobą, wiec tym razem bez zdjęć, ale następnym razem wezmę:).
Oczywiście zabranie Mai z placu zabaw, jak zawsze z płaczem, bo nie chce iść, ale w końcu dała się przekonać kąpielą i bajeczkami na dobranoc.

Wtorek 7 maja, czyli wczoraj.
Zupełnie inaczej wstaje się o 6:30, a nie o 5-tej rano:)
Do 7:30 jesteśmy już gotowe by wyjść z domu i w szkole jesteśmy przed 8-ą, a nie o 6:30......
Do południa miałam kilka spraw do załatwienia, więc nie miałam czasu by cokolwiek napisać. Przed wyjściem po Maję do szkoły miałam już przygotowany obiad i zabawki na plac zabaw, ale wszystko zmieniło się po dotarciu na miejsce i przeczytaniu w zeszycie do korespondencji z rodzicami o znaku STOP i bardzo niegrzecznym zachowaniu Mai w szkole, krzykach, odmowie odniesienia talerza po obiedzie  itp. 
Po telefonie do Wychowawczyni, wiedziałam już, że placu zabaw dziś nie będzie, bo Maja musi odczuć, że źle się dziś zachowywała, a za znak STOP jest kara...
Mając na uwadze fakt, ze poprzedniego dnia  zbyt szybko Ją odebrałam, tym razem byłam o 15-tej.
Moja intuicja mnie nie zawiodła, obyło się bez krzyków, ale......
- Maju, co się wydarzyło dziś na jadalni?- zapytałam.
- Był obiadek i ziemniaki i kokleciki!!!!!!- odpowiedziała zadowolona z siebie Maja.
- Tak wiem, ze był obiadek, ale dzwoniła do mnie Pani Ania i było Jej bardzo przykro, powiesz mi dlaczego?-pytałam dalej.
-Maja krzyczała i nie chciała odnosiła- usłyszałam.
- I jaki znak dzisiaj dostałaś Córeczko?- moja mina nie była zbyt fajna, Mai też zrzędła minka.
- Znak stop, znaczy złe zachowanie- przyznała się.
- A wiesz, ze za znak STOP jest kara? I za karę nie ma dziś wyjścia na plac zabaw, rozumiesz?- poinformowałam z ciężkim sercem, bo wiem jak się cieszyła na to nasze wyjście, ale jest wina i jest kara.....
- Rozumiesz- odpowiedziała smutno i bez szemrania dała się ubrać.
Popołudnie spędziłyśmy w domu na czytaniu książeczek i układaniu budowli z klocków oraz innych układanek.W spokoju odrobiłyśmy też pracę domową.
-Jaki to komfort, mieć czas na zabawę z własnym dzieckiem- myślę sobie. I zaraz dodaję jeszcze, że oprócz czasu mam jeszcze ochotę, której dawno nie czułam, bo zwyczajnie byłam zmęczona.....
Wiem, że nie powinnam narzekać, bo co mają powiedzieć rodzice dzieci na wózkach, które są stale pod jakimiś urządzeniami, które pomagają im oddychać, czy tez w inny sposób....Podziwiam ICH, są dla mnie BOHATERAMI!!!!
Wiem, ze mam wielkie szczęście, bo Maja chodzi, biega, mówi itp, itd.
 Czasem jak krzyczy, czy ucieka mi myślę sobie: "no i po co się na nią złościsz Monika, ciesz się, że potrafi mówić, nawet krzyczeć, i że biega, bo mogłaby wcale nie chodzić i co?". POMAGA.
Ciekawa jestem jak będzie dziś w szkole, czy było lepiej niż wczoraj?
W rozmowie telefonicznej Wychowawczyni Mai uspokajała, że przecież może to być reakcja na zmianę, długi weekend też zrobił swoje, czyli rozstroił poukładany świat, no i nie zapominajmy o autyzmie, który jest nieprzewidywalny. Terapia TOMATIS, którą Maja skończyła 2 maja też może mieć ogromny wpływ na "inne " zachowanie Mai.Mózg dostał tyle bodźców, z którymi musi sobie poradzić, poukładać wszystko....
A właśnie:) Ciągle przymierzam się do napisania posta o postępach Mai po tejże terapii, ale chciałabym to zrobić profesjonalnie,więc zamieszczę informacje po spotkaniu się z panią Anetką, która tą terapię przeprowadzała. A na razie powiem tak:
-Maja cały czas gada, co prawda czasami nieskładanie, ale coraz więcej wyrazów się pojawia.
Wygląda to czasem tak, jakby rozwiązał się worek ze słowami i nagle wszystkie się wydostają w przypadkowej kolejności.
Podczas weekendu u Dziadków po raz pierwszy wyróżniła kotlety na mielone i schabowe, co wyglądało mniej więcej tak:-Babciu, potrzebuję bardzo mieloooone- powiedziała stojąc przed babcią Elą.
Omal nie zadławiłyśmy się kawą z Mamą, tak śmiesznie zabrzmiało to w Mai ustach. Do tej pory mówiła:
- Chcę kokleciki!!!!
-Takie okrągłe i grube to są mielooone, a te chude to scharbowe Babciu- pouczała nas tego samego dnia.
- A co to Babciu jest?- dopytywała widząc przygotowywana na grilla boczek.
-Boczek, Majeczko- wyjaśniła Mama.
- Maja uwielbia pyszny głęboczek Babciu!!!!!!!!- usłyszałyśmy, mimo że Maja nigdy go nie próbowała.Ale nazwa chyba się Jej tak spodobała, że ze smakiem wcinała zgrilowany boczuś-głęboczuś.

9 komentarzy:

  1. Tyle zmian na raz, nie trudno bylo przewidziec, ze bedzie ciezko. jedno jednak mnie zszokowalo. Tyle dobrego o waszej szkole czytalam, a tu taki numer??? Jak dziecko w szkole rozrabia to ma dostac kare W DOMU??? No niechby taki numer u mnie sprobowali wyciac! Kara, zwlaszcza dla autysty (ale dotyczy to tez dzieci NT) powinna byc natychmiastowa, zrozumiala dla dziecka i adekwatna do przewinienia.Zakaz wyjscia na plac zabaw nie spelnil zadnego z tych warunkow i szczerze watpie, czy dziecko jest w stanie pojac ta zaleznosc. Jesli nawet to wiaze sie to z jeszcze wiekszym ryzykiem: po jakims czasie dziecko bedzie sie denerwowac samym faktem pojscia do domu, gdzie na pewno dostanie kare. kilka godzin wyciete z zyciorysu i niewyobrazalny stres, ktorego sama w dziecinstwie mialam okazje doswiadczyc. szkola z rodzicvami musi sie komunikowac, wlasnie po to, aby zrozumiec i moc polaczyc pewne zdarzenia, ale absolutnie, w zadnym wypadku i za zadne skarby nie zgodzilabym sie na karanie dziecka przez rodzica za cos, co zrobilo przy nauczycielach! pewne rzeczy dzieci przyporzadkowuja do okreslonych miejsc i nie da sie bez konsekwencji tego porzadku burzyc, bo dziecko komus za skore zalazlo. Tak czy siak kara to w ogole kiepski pomysl. Odczucie konsekwencji tak, ale karanie???
    qrcze blade, czy a tego wczesniej gdzies juz nie pisalam u Ciebie albo Bogusi? Bo mam normalnie uczucie deja-vu. Moglo mi sie snic, bo i takie numery mi sie zdarzaja, ale tego typu sytuacje z ZPE juz przerabialam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzeczywiście mogłam przewidzieć, że takie nagłe zmiany i to w w jednym czasie wprowadzą zamęt w Mai główce.
      Jednak ja chyba sama mam autyzm i myślę tak czarno-biało, czasem zapominam o konsekwencjach..., a szczególnie, kiedy wydaje mi się, że robię coś dobrego.
      Jak zrezygnowałam z pracy dla Mai, to chciałam by miała mnie jak najwięcej.
      I zapomniałam, że Ona też musi sobie to poukładać, przyzwyczaić się do mnie na nowo.......

      Usuń
  2. U mnie nie pisałaś Anulka.Ja akurat zgadzam się z metodą Wychowawczyni. Za znak MEDAL miała nagrodę, więc za znak STOP jest kara, a przynajmniej brak nagrody.Razem z Mają oglądam zeszyt do korespondencji i pytam o to jaki znak dzisiaj dostała. Wydaje mi się słuszne, że musi wiedzieć, że wiem o tym co się dzieje w szkole( do tej pory staranie to ukrywała).
    Myślę, że na Maję to zadziała, zresztą zobaczymy po dzisiejszym dniu.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sek wlasnie w tym, ze wiedzac, ze ty wiesz po jakims czasie bedzie sie po prostu lepiej ukrywac (np wyrywajac kartki z zeszytu korespondencyjnego, tylko poczekaj ;) ). Co innego, jak dziecko samo Ci o czyms powie, co innego jak wychowawca podkabluje. U nas zeszyt korespondencyjny sluzy do INFORMOWANIA, tylko i wylacznie. Nie wyobrazam sobie, zebysmy np mieli nie isc do obiecanego kina za to,ze mlody ktorejs nauczycielce podpadl, a ta nie wiedziala, co z tym zrobic. Info o takich sytuacjach dostaje zawsze, mlody ma w szkole system zbierania naklejek za dobre zachowanie, ale to co sie dzieje w domu jest wyraznie oddzielane od szkoly. Jak cos jest u nas nie tak, to pisze info dla nauczyciela, ktory dzieki temu czasem po prostu nieco przez palce popatrzy. A tak zobacz, caly swiat Mai stanal na glowie i za to, ze odreagowuje ogromny stres zwiazany ze zmianami zostaje jeszcze ukarana. Tu nawet jakiejkolwiek sprawiedliwosci nie potrafie sie dopatrzec. Zeszyt korespondencyjny jest u nas dla rodzica, nie dziecka, choc dziecko go wozi i mamy przykaz, ze jesli dziecko czegos przeczytac nie powinno, wszystko idzie w zaklejonych kopertach. Czesto mlody pojecia nie ma, ze ja cos wiem, ale dzieki temu mam szanse go podpytac i zdarza sie, ze czasem jego wersja jest zupelnie rozna od tej nauczyciela. Kiedys nawet nauczycielce sie dostalo, bo sama mlodego sprowokowala, a potem jeszcze miala do niego pretensje. mam nadzieje, ze na Mai ta sytuacja nie zrobila wiekszego wrazenia, bo u mnie i mlodego cos takiego byloby wyraznym sygnalem: siedz cicho, nie pokazuj co myslisz i czujesz bo slusznie czy nie i tak za to oberwiesz po nosie. Nie wszysstkie dzieci tak reaguja, ale te zasady u nas nie bez powodu powstaly, a nieraz slysze o nauczycielach w Polsce (tu taka sytuacja nikomu by nawet do glowy nie przyszla!), ze dziecko szaleje, nauczyciel nie daje sobie rady i jeszcze obwinia rodzica z przykazem : prosze cos z tym zrobic".

      Usuń
    2. Rozumiem Aniu Twoje oburzenie, ale rozumiem też postępowanie Wychowawczyni, bo do tej pory metody,które wprowadziła sprawdzały się.
      Wiesz, to Ona spędzała z Mają do tej pory większość czasu, więc wie co na Maję zadziała. Teraz to ja będę miała okazję poobserwować co i jak.
      Uważam, że nauczyciele w ZPE są wspaniali i zawsze z nami konfrontują wprowadzenie pewnych zasad.
      Możemy się na nie nie zgodzić.
      A plac zabaw nie był obiecany tamtego dnia, nauczona doświadczeniem z poniedziałku, nic nie wspominałam wcześniej o nim.

      Usuń
  3. Ja tez mysle, ze te zachowania Mai sa zwiazane ze zmianami w Waszym zyciu, nowym rytmem dnia, mala potrzebuje czasu, aby sobie to wszystko w glowce poukladac. Kamis potrafil wariowac, bo np. zamiast taty do przedszkola przyszlam po niego ja, albo gdy wracal ze szkoly, a ja juz bylam w domu zamiast byc w pracy (zwykle wracam pozniej), teraz po kilku takich "niespodziankach" Kamis juz reaguje na nie spokojniej . Czlowiek by sie spodziewal, ze dziecko bedzie sie cieszyc, ze mama juz w domu, a tu niezadowolenie, wrzaski, glupawka, ale to sa wlasnie takie niepodziewane dla naszych dzieci sytuacje, ktore zaburzaja ich obraz swiata. Bedzie dobrze! Trzymajcie sie, Dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest lepiej Jolu, codziennie przychodzę o Maję o 15 minut wcześniej niż dnia poprzedniego i jest zupełnie inaczej:)Buziaki dla WAS!!!!!

      Usuń
  4. Kiedy tylko moi chłopcy wstają rano z łóżek od razu pytają " co będziemy dzisiaj robić?"
    Kiedy dokładnie podam im już wcześniej zaplanowany plan dnia, są dużo spokojniejsi, kiedy natomiast coś zbroją kara jest natychmiastowa i najbardziej bolesna dla nich a mianowicie zakaz oglądania Ojca Mateusza ( ich ulubiony serial)
    Natychmiast w domu przepraszają ,rysują nam obrazki , aby tylko móc obejrzeć serial. I tu siła stanowczości w naszym domu zdecydowanie lepiej idzie to tacie ,
    Będzie dobrze !!!!
    Ważne jest dokładny plan dnia po kolei , po malutku.
    Całusy dla ślicznych dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ojciec Mateusz" ulubionym serialem, a to dobre!!!!Słodziaki:)U nas plan dnia nie działa tak jak powinien, bo czasem zdarzały się zmiany i wtedy rozpacz Majeczki nie miała końca:( Najważniejsze by wiedziała kto po Nią przyjedzie do do szkoły popołudniu, a potem na bieżąco Ją informuję co będziemy robić- w zależności od stanu Jej zmęczenia, pogody no i oczywiście zachowania w szkole.Całujemy dzielnych Chłopaków i Rodzicieli:)

      Usuń